Pielgrzymka w Bieszczady
Schola, Ministranci, Dzieci Maryi.
Aby powiększyć fotografię, kliknij myszką na jej miniaturkę.
Nasza wycieczka - pielgrzymka odbyła
się 4 czerwca 2005 roku. Wzięła w niej udział służba liturgiczna ołtarza,
czyli ministranci, schola i Dzieci Maryi, pod opieką ks. Grzegorza Kwolka
i kl. Krystiana Kosia. Dzień rozpoczęliśmy od krótkiej, porannej Mszy św.
, którą odprawił ks. Grzegorz. Później, około 7.30 wszyscy wtłoczyliśmy
się do autokaru i ruszyliśmy w drogę.
Jazdę umilały nam dziewczyny ze scholi, które śpiewały i
grały na gitarze. Niestety, wszyscy byli jeszcze zaspani i mało kto
włączał się do śpiewu. Pierwszym celem pielgrzymki był kościół OO
Bernardynów w Dukli. Po dotarciu na miejsce od razu udaliśmy się do świątyni. W
środku kleryk Krystian opowiadał nam o św. Janie z Dukli i mogliśmy
pomodlić się przed jego grobem. Aby lepiej "poznać" tego
świętego, pojechaliśmy do pustelni, gdzie samotnie mieszkał św. Jan.
Wszystkich zadziwiła mała, skromna chatka, która Jan sam zbudował. Każdy
napił się krystalicznie czystej wody ze strumyczka, który wytryska z
małej jamy pod kościółkiem. Ponieważ ks. Grzegorz zauważył, że w
tabernakulum obecny jest Najświętszy Sakrament, więc poadorowaliśmy
chwilę Pana Jezusa i żwawo ruszyliśmy w drogę powrotną do autobusu.
Następnym punktem naszej wycieczki było Sanktuarium Maryjne w
Jaśliskach. Jest to XVIII wieczny kościół w stylu barokowym, jednonawowy
z kaplicami i wieżą. W centralnej części nawy ołtarza głównego znajduje
się przepiękny obraz Matki Bożej, czczonej tu jako Królowa Nieba i Ziemi.
Prawdopodobnie pochodzi z XV wieku. Kult Matki Bożej trwa tu co najmniej
od XVII w. Dowodem czci Maryi było przyozdobienie obrazu koronami i
sukienkami oraz liczne wota ofiarowane jako wyraz wdzięczności za
otrzymywane łaski. Od połowy XVII wieku obraz ten określano jako
"Łaskawy". Oprócz pielgrzymów z Polski przybywały tu również
grupy pobożnych Łemków i Słowaków. Starania o koronację zostały
uwieńczone nałożeniem poświęconych przez Papieża Jana Pawła II koron,
podczas Jego pobytu w Krośnie 10 czerwca 1997 roku.
Po wysłuchaniu historii tego wspaniałego obrazu udaliśmy się do
Komańczy, gdzie w latach 1955 - 1956 przetrzymywany był kardynał Stefan
Wyszyński. Miejscem osadzenia był klasztor sióstr Nazaretanek. Zostaliśmy
zaproszeni do kaplicy, gdzie kardynał odprawiał Msze św. Jedna z sióstr
opowiadała nam o przebiegu pobytu księdza Wyszyńskiego na tym ustroniu.
Podczas swej opowieści zakonnica jakby promieniała i widać było, że
cieszy się, iż może nam przybliżyć historię tego niezwykłego człowieka.
Po wysłuchaniu tej niezwykle ciekawej prelekcji, podziękowaliśmy siostrze
i wróciliśmy do autobusu.
Następny przystanek - Wetlina. Na parking nieopodal Połoniny
Wetlińskiej dotarliśmy około godziny 14.00. Na szczyt zdecydowała się
wyjść większość uczestników. Tylko nieliczny pozostali na dole pod
czujnym okiem kleryka. Reszta ruszyła w górę. Przeczytaliśmy, że czas
wyjścia szacuje się na godzinę. Ponieważ wszyscy jesteśmy silni zarówno
duchem jak i ciałem, trasę pokonaliśmy w niecałe 40 minut. Na szczycie potwornie
wiało, co widać na zdjęciach. W najwyższym punkcie Połoniny stoi
schronisko o wdzięcznej nazwie "Chatka Puchatka". Schroniliśmy
się tam przed wiatrem i posililiśmy wafelkami. Droga w dół była o wiele
mniej męcząca niż pod górę. Trzeba było jednak uważać, aby nie potknąć
się i nie zlecieć paruset metrów w dół. Na parkingu czekały na nas
znudzone leniuchy (czyli ci, co nie chcieli wyjść na Wetlińską...) Ksiądz
sprawdził obecność i zmęczeni rozłożyliśmy się w autokarze. Nikt nie miał
już ochoty krzyczeć ani hałasować, wiec jechaliśmy we względnej ciszy.
Czekaliśmy, aż dojedziemy do ośrodka Caritasu w Myczkowcach koło
Soliny.
Jest to duży kompleks wypoczynkowy, gdzie odbywają się
rekolekcje. Ośrodek w szczególny sposób służy dzieciom z rodzin biednych,
niepełnosprawnym, dzieciom z Ukrainy i Białorusi oraz osobom
indywidualnym. W skład ośrodka wchodzi: kościół, mini zoo, kawiarenka
(bar), boisko do koszykówki i piłki nożnej, stół do ping - ponga,
gabinety fizykoterapii i masażu (dla niepełnosprawnych), kilka pawilonów
mieszkalnych, stołówka oraz stadnina koni. Planowaliśmy rozpalić ognisko
i upiec kiełbasę.
I tak też się stało. Niestety,
przyrządzaniem posiłku musiały zająć się dziewczyny, gdyż chłopcy z
klerykiem na czele (jest wielkim fanem piłki nożnej) udali się do
kawiarni, aby tam oglądać mecz Polski z Azerbejdżanem. W Myczkowcach
spędziliśmy 3 godziny. Ponieważ zbliżał się wieczór, a my nie wyrażaliśmy
chęci powrotu do domu, ksiądz Grzegorz zdecydował, że pojedziemy na tamę
solińską obejrzeć zachód słońca. Jego decyzja spotkała się z wielkim
entuzjazmem z naszej strony. Trasę pokonaliśmy w 20 minut. Później
udaliśmy się całą grupą na zaporę. Słońce powoli skrywało się za
szczytami solińskich wzgórz, tworząc na wodzie cudowne malowidła. Wszyscy
z zapartym tchem oglądali to zjawisko. Niektórzy z nas starali się
uwiecznić te cudowne chwile aparatem. Całe to "misterium" nie
trwało długo. Powoli udaliśmy się do autobusu, świadomi, że jest to
koniec naszej wycieczki. Nasze chwilowe przygnębienie szybciutko minęło,
gdy w autobusie kleryk zaczął żartować i droczyć się z nami. Cała droga
powrotna upłynęła w wesołej atmosferze.
Bardzo cieszę się, że uczestniczyłam w tej wycieczce. Była to
również pielgrzymka i czas spotkania z Bogiem, ale w radosnej atmosferze
i na łonie natury.
Asia Fornal
Powrót |