.

Pielgrzymka parafialna    (Tarnica 1346, Jasień, Ustrzyki Dolne)


         Piękna słoneczna pogoda, 19 maja 2007 r., wczesny ranek - na kościelnym parkingu zbierają się powoli pielgrzymi, gotowi w trudzie ofiarować w indywidualnej Drodze Krzyżowej swe intencje, idąc na najwyższy szczyt Bieszczadów, Tarnicę (1346 m).
         O godz. 6.00 wyjechaliśmy z Turaszówki; było nas niespełna 50 osób, połowę stanowiły osoby poniżej 20 lat - dzieci i młodzież. Szczególnie sympatycznie prezentowały się dzieci, jakże spontaniczne w wyrażaniu swojej radości, oraz nasza schola parafialna (Gosia, Kasia i Asia), umilająca nam swoim śpiewem podróż. Opiekę duchową zapewniał nasz ksiądz proboszcz Julian Bieleń, który był inicjatorem (i głównym sponsorem) naszej pielgrzymki; nieocenioną pomocą logistyczną służył jak zawsze niezawodny p. Józef Zajączkowski, prezes Parafialnego Oddziału Akcji Katolickiej w Turaszówce.
         Przez Krosno, Duklę, Tylawę dojechaliśmy do Jaślisk (niestety, kościół był zamknięty, nie zastaliśmy też nikogo z księży), po czym przez Komańczę, Cisnę, Wetlinę i Ustrzyki Dolne dotarliśmy do Wołosatego. Była godzina 9.20. Na północy, zdaje się, że wystarczy tylko wyciągnąć rękę, góruje majestatyczna Tarnica - cel naszej pielgrzymiej wędrówki.
       W Wołosatem krótka narada; prawie wszyscy (łącznie z najmłodszymi dziećmi) postanowili poddać się "próbie Tarnicy". O 9.45 wyruszyliśmy na pątniczo-przyrodniczy szlak, którym zarazem biegła ścieżka przyrodnicza "Orlik krzykliwy". Droga była trudna, ale na szczęście dopisywała przepiękna słoneczna pogoda, i nie było błota. Co kilkanaście minut - przerwa, w trakcie której rozważaliśmy kolejną stację Drogi Krzyżowej.
       Osiągamy rozległą połoninę tarnicką, gdzie zarazem zaczyna się najtrudniejsze podejście. Wszyscy uczestnicy są już wyraźnie zmęczeni, ale dzielnie pokonują ostanie metry. W końcu przełęcz, skąd tylko 15 minut do tarnickiego krzyża. I szczyt; wita nas porywisty wiatr i rozległy, sięgający kilkudziesięciu kilometrów widok. Doskonale widoczne położone na Ukrainie Pikuj i Połonina Równa, Ostra Hora, gdzieś w oddali mgiełka Starostyny...
       Na Tarnicy ostatnia stacja Drogi Krzyżowej. Odmawia ją nasz ks. Proboszcz, który - inicjując pierwszą stację - w ten symboliczny sposób składa u stóp krzyża swoje własne, ciche intencje i podziękowania. Zwycięzcami tej pielgrzymki są także najmłodsze dzieci - od lat siedmiu do dwunastu, one także znalazły swoje "małe Westerplatte" i wytrwały do końca.
       Wszyscy sycą swoje oczy beskidzkimi widokami, wcinają przygotowane w domu kanapki, zacięcie fotografują, niektórzy odpoczywają, leżąc beztrosko na trawie. Ale czas w drogę powrotną. O 13.20 zaczynamy schodzić w dół, by wreszcie po godzinie marszu wejść na parking. Tu znów odpoczynek, wypełniony kawą, odpoczynkiem mięśni i wrażeniami. Wreszcie o 15.00 ruszamy w komplecie dalszym odcinkiem Wielkiej Obwodnicy Bieszczadzkiej przez Lutowiska, Czarną do Jasienia - sanktuarium Matki Boskiej Bieszczadzkiej. W Jasieniu - niespodzianka; akurat natrafiliśmy na koniec ślubu młodej pary. Jak tu nie zrobić tradycyjnej "bramy". Dzieci chwytają się za ręce ("Nie przepuścimy!"), wydelegowane dziewczynki wręczają młodej parze zebrane naprędce kwiaty, schola raduje swym śpiewem, oklaski i machanie rękami... - pełna kultura (za którą młodzi "zapłacili" kilkoma paczuszkami ciastek). W kościele jasieńskim krótka pogadanka księdza Proboszcza o cudownej ikonie Matki Boskiej Rudeckiej, niegdyś "mieszkance" Seminarium Duchownego w Przemyślu.
       Po kilkunastu minutach drogi jesteśmy przy kościele Św. Józefa Robotnika w Ustrzykach Dolnych, serdecznie przyjęci przez ks. proboszcza Romana Szczupaka, niegdyś naszego katechetę i pracownika Radia "Fara". O 18.00 wspólna Msza św. z "turaszowieckim akcentem", w wykonaniu naszej Scholi. Po mszy ognisko (i grill), kiełbaski, wspomnieniowe rozmowy, wspólne zdjęcie na schodach nowoczesnej ustrzyckiej świątyni. O 21.00 wyjeżdżamy z Ustrzyk, mając za przewodnika parę: wschodzący Księżyc i połączona z nim Wenus. Wczesną szarówką przejeżdżamy przez Lesko i Sanok. O dziesiątej w nocy jesteśmy w Turaszówce.

       Wycieczka, wg słów pielgrzymów, była bardzo udana: dobra organizacja, wspólna modlitwa różańcowa, Droga Krzyżowa na Tarnicę (którą wszyscy zdobyli), śpiewy, pogadanka przewodnicka i nade wszystko słoneczna pogoda sprawiły, iż jej uczestnicy będą długo ją pamiętać.

       Dziękujemy naszej Scholi i p. Komadom z Polanki za udostepnienie zdjęć, oraz Zbyszkowi - przewodnikowi pielgrzymki, za tekst.

        

Poniżej prezentujemy kilka zdjęć z pielgrzymki. Aby powiększyć fotografię, kliknij myszką na jej miniaturkę.




Powrót na początek strony

Powrót